niedziela, 2 kwietnia 2017

Przepraszam.

Bardzo długo mnie tutaj nie było, więc niewątpliwie należą Wam się wyjaśnienia.
Naprawdę bardzo chciałam wrócić do pisania. Do pisania o siatkówce. Bardzo długo sama ze sobą walczyłam, próbowałam pisać na siłę, ale nie wyszło. Przepraszam, że Was zawiodłam. Po prostu pisanie w tym temacie po prostu już nie przynosi tej radości i satysfakcji co kiedyś. Nastąpiło chyba zmęczenie materiału w tej kategorii. Dałam z siebie naprawdę wszystko. Oddałam na ręce czytelników dwanaście opowiadań. Różnych historii z naprawdę rozmaitymi wątkami i historiami. Myślę, że to właśnie nadszedł kres. Nie można robić niczego na siłę, a przynajmniej ja tego nie chcę. 
Dziękuję, że byłyście ze mną. Dziękuję za każde pojedyncze słowo komentarzu.
Znikam ze sfery siatkarskich historii, jednak na blogspocie pozostanę. Jakby to ująć, postanowiłam się delikatnie "przebranżowić". A przynajmniej spróbować to zrobić.
Od dłuższego czasu czytałam różne skoczne historie, aż w końcu i ja coś napisałam. Coś co nie szło mi jak krew z nosa (jak to było w przypadku prób pisania tutaj :| ), a pisało się wręcz same.
Jeśli miałybyście ochotę, to w niedalekiej przyszłości będę się mierzyć z samą sobą TUTAJ
A jeśli nie, zawsze możecie śledzić mnie na twitterze (@candeur_)
Trzymajcie się ciepło ♥

piątek, 10 lutego 2017

powrót pierwszy.


  Otwierasz oczy kilka minut po szóstej. Przecierasz zmęczone powieki bo wiesz, że już nie zaśniesz. Codziennie jest to samo. Nastawiasz budzik ze złudną nadzieją, że zaczniesz swój poranek od jego dźwięku. I każdego jednego ranka budzisz się wcześnie, o wiele za wcześnie biorąc pod uwagę fakt, że rzadko kiedy zasypiasz przed północą. Przyjąłbyś ten stan rzeczy, gdyby powodem nieregularności snu były nocne koszmary i zjawy. Ale tak naprawdę zamykasz i otwierasz oczy wciąż leżąc w tej samej pozycji, dokładnie po lewej stronie łóżka. Budzisz się z pustką w głowie, jakże adekwatną do tej w twoim sercu. Wewnętrznie czujesz ogromne odrętwienie i nieustającą ciszę. Nie ma tego przyjemnego uczucia ciepła i odrobiny szaleństwa. To wszystko odeszło w niepamięć. Tak samo jak ona. 
 Nie chciałeś pamiętać o ostatnich pięciu latach. Mimo, że wtedy byłeś naprawdę szczęśliwy. Wtedy twoje życie wydawało się być istną bajką, a jak każdy wie, nawet ta musi się kiedyś skończyć. W jej miejsce pojawia się brutalna i szara rzeczywistość. Bardzo gorzka weryfikacja wszelkich wyobrażeń i jak mogło ci się wtedy wydawać, uczuć. Przynajmniej z jej strony. Bo ty nigdy nie miałeś i wciąż nie masz najmniejszych wątpliwości. Naprawdę ją kochałeś. Kochałeś ją całym swoim umysłem i całą swoją duszą. Każda najmniejsza cząstka twojego ciała była nią przesiąknięta. Żyłeś i oddychałeś nią bo stałą się jak narkotyk. Aż w końcu to po prostu zniknęło. Zniknęła pozostawiając po sobie ogromną pustkę i smutek. Nie potrafiłeś tego zrozumieć, ale sam nie wiesz nawet czy chciałeś. 
 Choć wszyscy klepali ci po ramieniu i chwalili, że tak dobrze sobie z tym wszystkim radzisz, to tak naprawdę nie mieli o niczym pojęcia. Potrafiłeś godzinami leżeć bez ruchu i wpatrywać się tępo w ścianę. Analizować to wszystko. Zastanawiając się co takiego zrobiłeś źle. A wtedy zawsze pojawiały się w głowie jej słowa: Jesteś sportowcem. Nie da się żyć z kimś takim jak ty, bez poświęcenia całego siebie. Nie wiedziałeś czy w chwili, w której usłyszałeś te słowa zacząłeś nienawidzić jej czy siebie. Jej za to, że powiedziała coś takiego, czy siebie za to, że zdecydowałeś się na zawodowy sport. Może gdyby nie to, wciąż bylibyście szczęśliwi? Może twoje życie byłoby lepsze, gdybyś był po prostu zwykłym człowiekiem? 
 Nie mogłeś znać odpowiedzi na żaden z tych pytań, bo przecież wybrałeś swoją życiową ścieżkę. To sport miał być twoim całym życiem i na tym miałeś się skupić. Tak właśnie sobie wmawiałeś, po czym wyjechałeś z Cincinati. Na wiele długich miesięcy. Potrzebowałeś powietrza, bo zaczynałeś się dusić w tym mieście. Zbyt wiele rzeczy przypominało ci o tym, co straciłeś. A to wciąż było ciężkie do przyjęcia. Bo wciąż obwiniałeś siebie. I tylko siebie. 
 -Potrzebuję zmiany Ralph.-mówisz do swojego menadżera
 -Jak to?-ściąga brwi wyraźnie zaskoczony twoimi słowami
 -Trzy lata w jednym miejscu to o wiele za długo. Chcę wyjechać.
 -W porządku.-odpowiada mężczyzna pocierając skronie palcami- Polska, Rosja, Chiny czy Turcja?
 -Rosja brzmi nieźle.
 -Jesteś pewien? Angelo bardzo chciał żebyś został.
 -Wiem to Ralph, ale wiem też, że sponsor się wycofał.-mówisz chłodno- To tylko kolejny powód by wyjechać z Włoch.
 -W porządku.-kiwa głową ze zrozumieniem- Zenit czy Dynamo?
 -Dynamo.-odpowiadasz bez zastanowienia- Dwa lata na początek będą dobrą opcją, załatwisz to?
 -W końcu to moja robota.-uśmiecha się i tym sposobem, już miesiąc później zostałeś ogłoszony nowym zawodnikiem Dynama Moskwa. Nie wiedziałeś czy ty była aktualnie najlepsza z możliwych ofert, ale rozpaczliwie potrzebowałeś zmiany otoczenia. Spędziłeś dobre trzy lata w Piacenzie, a teraz uznałeś, że pora na ochłodzenie warunków i delikatny skok na głęboką wodę. Ale wierzyłeś, że będzie warto.
 -Tawarisz Holt, poker wieczorem.-klepie cię po plecach 
 -Dzięki Artiom, spasuję dzisiaj.-wzdychasz ciężko po czym włóczysz nogami w kierunku swojego miejsca zamieszkania. 
 Im dłużej żyłeś w Moskwie, tym bardziej zdołałeś przyzwyczaić się do różnych, jakże dziwnych przyzwyczajeń Rosjan. Chociażby do tego, że każdy patrzył na ciebie jak na potencjalnego wroga czy złodzieja bo zdecydowanie wyróżniałeś się z tłumu. Albo, że tu nikt nie odpowie ci na "dzień dobry" równie przyjaźnie jak we Włoszech, lepiej było po prostu milczeć. Rosja była niewątpliwie bardzo specyficznym krajem, ale tobie to nie przeszkadzało. Przyjechałeś tu przede wszystkim doskonalić się jako siatkarz, nie po to, by nawiązywać bliższe kontakty z Rosjanami. W zupełności wystarczali ci, których miałeś w drużynie. A tych było sporo, bo w tym sezonie byłeś jednym obcokrajowcem. Co prawda od czasu do czasu wychodziłeś z nimi czy po prostu spotykałeś między treningami, a meczami, ale nie czułeś, aby któryś miał zostać twoim dożywotnim przyjacielem. 
 -Paszoł won!-dało się usłyszeć niemal codziennie na niemal każdym piętrze apartamentowca, który zamieszkiwałeś. Nigdy się specjalnie nie przejmowałeś takimi okrzykami, bo musiałeś przyznać, że Rosjanie byli bardzo ekspresyjnym narodem, któremu lepiej było nie przeszkadzać podczas wybuchu złości. 
 Jednak kolejny krzyk zmroził ci krew w żyłach i sprawił, że się zatrzymałeś. Nie byłeś do końca, czy lepszym określeniem nie byłby wrzask kobiety. Mogłeś tolerować wiele, ale nigdy krzywdy płci żeńskiej. A kiedy usłyszałeś przeraźliwy pisk i odgłos uderzenia, nie mogłeś tak po prostu bezczynnie stać. 
 -Szto?-ryknął niski, gruby Rosjanin, gdy tylko śmiałeś zapukać
 -Daj jej spokój.-mówisz dość stanowczo
 -A kim ty jesteś żeby mi rozkazywać?
 -Sąsiadem z góry, który ma dość tych dzikich wrzasków.-grzmisz
 -A idź w cholerę ty i ta żałosna sprzątaczka!-drze się, by po chwili wypchnąć za drzwi kompletnie przerażoną i poobijaną kobietę. W tej chwili chyba pierwszy raz od bardzo dawna cokolwiek poczułeś. Bo kiedy spojrzałeś na jej stan, narosła w tobie złość. W jej przeraźliwie szarych oczach panował strach.Widziałeś jak nieufnie na ciebie patrzyła.
 -Spasiba.-rzekła drżącym głosem po czym po prostu uciekła. Stałeś w tym samym miejscu jeszcze przez dłuższą chwilę. Nie byłeś do końca przekonany, czego świadkiem byłeś, ale po prostu to zostawiłeś i wróciłeś do mieszkania. Minęły miesiące, a ty w zasadzie zapomniałeś o tym incydencie.
 Sezon dobiegł końca. Nie było w nim fajerwerków bo zajęliście czwarte miejsce. Tak samo jak władze klubu, byłeś rozczarowany bo naprawdę liczyłeś na więcej. Obiecałeś sobie, że kolejny będzie o wiele lepszy.
 Po kilkunastu tygodniach pracy w reprezentacji i chwili oddechu wracasz do stolicy Rosji. Nie mogłeś powiedzieć byś był wyjątkowo uradowany i podekscytowany. Podchodziłeś do tego na spokoju. Drużyna nieco się zmieniła, dołączył do niej włoski atakujący, więc wszyscy zaczęli pompować balonik wymagań. Ty chciałeś tylko robić swoje. Po prostu grać i cieszyć się tym. Wszelkie poboczne wątki nie miały dla ciebie żadnego znaczenia. Tak przynajmniej ci się wydawało do chwili, w której znowu ujrzałeś dziewczynę o szarych oczach. 
 Prywatny apartamentowiec w którym mieszkałeś wynajmował usługi sprzątające dla każdego mieszkańca. A ta dziewczyna ewidentnie dla nich pracowała bo zupełnie nieświadoma twojej obecności, zbierała porozrzucane przez ciebie w salonie rzeczy.
 -My się chyba już spotkaliśmy.-mówisz w końcu swoim przeciętym rosyjskim, a ona w jednej chwili prostuje się jak struna i wlepia w ciebie przerażone spojrzenie- Spokojnie, nie chcę ci przeszkadzać.-wyjaśniasz jej po czym idziesz do sypialni wciąż czując na sobie wzrok szarych oczu. Kiedy udajesz się w kierunku kuchni wciąż zastanawiasz się, czy ona wciąż gdzieś tu była. Nie miałeś pojęcia dlaczego to w ogóle cię obchodziło. Dopiero, gdy przez swoje roztargnienie rozbiłeś na drobne kawałeczki kubek z kawą, dostrzegłeś jej drobną sylwetkę.
 -Szlag.-rzucasz pod nosem w chwili w której widzisz jak strużka krwi spływa po twojej dłoni. Sam nie wiesz kiedy brunetka pojawia się tuż obok ciebie i dość zgrabnie zbiera cały bałagan, którego narobiłeś. Wiedziałeś, że taka właśnie była jej praca, ale źle się czułeś z faktem, iż ktoś obcy sprzątał za ciebie twój własny bałagan.
 -Kak tiebia zawut?-Jak ci na imię?-była wyraźnie zmieszana twoim pytaniem
 -N..Nadia.-mówi cicho uciekając wzrokiem
 -Nie jesteś Rosjanką.-zauważasz na co ona podnosi wzrok
 -Skąd wiesz?-mruży oczy
 -Masz beznadziejny akcent.-mówisz w formie żartu, jednak ona wcale się nie uśmiecha
 -Ty też.-odpowiada nie wyrażając przy tym najmniejszych emocji po czym tak po prostu wychodzi. 
 Nie widujesz jej przez następne tygodnie, jednak doskonale wiesz, że wciąż u ciebie sprząta. Bo, gdy rano opuszczasz mieszkanie zupełnie skąpane w bałaganie, wieczorem okazuje się być oazą czystości. Zastanawiałeś się czy może, aby nie spłoszyłeś jej swoimi słowami, oraz nad tym, dlaczego to w ogóle cię obchodziło. Od czasu rozstania z Giną nie okazywałeś raczej większych emocji, a już na pewno nie względem kobiet. Minęło już sporo czasu od tego wydarzenia i prawdopodobnie dlatego tak się przejąłeś losem tej dziewczyny. Także i samotność w tym obcym i dzikim kraju także była jedną ze składowych.
 -Ja tu tylko sprzątam, nic więcej.-mówi kiedy wpadasz na nią grudniowym popołudniem
 -Nie wnikam w to, co robisz tutaj po godzinach.-odpowiadasz ze śmiertelną powagą
 -Doskonale wiesz o czym mówię.-dodaje niewzruszona twoją zaczepką słowną- Nie szukam przyjaciół.
 -A kto powiedział, że ja szukam?
 -To dlaczego dyskutujesz ze sprzątaczką?-ironizuje kobieta
 -A dlaczego nie? Zawsze to jakaś rozrywka w tym ponurym kraju.-wzruszasz ramionami
 -Powiedz to głośniej i po rosyjsku pod drzwiami sąsiada z drugiego piętra to dopiero zobaczysz co to rozrywka w Rosji.-krzywi się
 -Rozumiem jakieś doświadczenia w tej kwestii-dopiero po chwili uświadamiasz sobie co powiedziałeś- Przepraszam, ja nie..
 -Nie ważne.-mówi obojętnie po czym szybko znika ci z widoku na kolejnych parę tygodni, a ty nie potrafisz oprzeć się wrażeniu, że ta dziewczyna to chodząca zagadka. A co gorsza dla ciebie, naprawdę nie jesteś w stanie przestać o tym myśleć. Musiałeś chyba naprawdę desperacko poszukiwać jakichkolwiek rozrywek w samym środku mroźnej, rosyjskiej zimy.

~*~
Na wstępie przepraszam, że zniknęłam na tak długi czas. Uczelnia była bardzo absorbująca na przełomie roku. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałyście, bo od dnia dzisiejszego będziemy się tu widywać nieco częściej ;)
I tak, wiem, że imię bohaterki w prologu i imię dziewczyny z tego rozdziału jest inne, to celowe działanie, żadna pomyłka.
Staram się także nadrobić zaległości u Was, jeśli jeszcze się nie pojawiłam, to zrobię to w najbliższych dniach.
Miłego weekendu ♥